Ztego względu warto, by rodzice i nauczyciele od początku postarali się ustawić swoją relację. Dobrą praktyką jest, by nauczyciel, poznając nową klasę i rodziców uczniów, na wstępie poinformował o zasadach komunikacji, np. w jakich godzinach możliwy jest kontakt telefoniczny, w jakich dniach i godzinach korespondencja mailowa.
Jesteśmy świadomi, że możliwości przewidywania dziecka są ograniczone, a mimo to utrzymujemy, że maluch jest na tyle rozwinięty, że potrafi przewidzieć iż jego zachowanie przyniesie określony cel. Małe dziecko płacze, bo ma jakąś potrzebę, której nie może zaspokoić. Potrzebę noszenia, tulenia, piersi, zabawy, ruchu.
To się nazywa histeria. Może mieć różne odmiany i różnie wyglądać. Trzylatek często miewa takie wybuchy, choć nie jest to rodzaj histerii, który dopada dzieci w wieku 1,5-2,5 roku. Dobrze, jeśli nazwiesz te emocje (zachowanie) i zaproponujesz pomoc. Tak zwyczajnie, jak człowiek człowiekowi: Porozmawiamy, jak się trochę uspokoisz.
AndrzejSamson, Książeczka dla przestraszonych rodziców, czyli Co robić, gdy twoje dziecko zachowuje się dziwnie, niepokojąco, nietypowo, Jacek Santorski & Co Wydawnictwo, 2001, ISBN 83-86821-98-1, 9788386821983; Andrzej Samson, Moje dziecko mnie nie słucha, Wydawnictwo Książkowe „Twój Styl", 1999, ISBN 83-7163-160-X, 9788371631603.
Poniżej zaprezentujemy Ci kilka wskazówek, co zrobić, gdy Twoje dziecko Cię nie słucha. W ten sposób zamiast tracić panowanie nad sobą, gdy to się przytrafi ponownie, lepiej skupić się na tym, jak powinnaś zareagować, aby komunikacja z dzieckiem była właściwa. Pomoże Ci to również cieszyć się większą harmonią w domu i
Niesłucha, jest krnąbrne i niegrzeczne. To bolączka wielu rodziców. Ani groźbą, ani prośbą nie mogą doprowadzić go do porządku. A może jest jeszcze inny sposób, aby nasze dziecko było dobrze wychowane i świeciło przykładem? W studiu Dzień Dobry TVN gościem była psycholog dziecięcy Aleksandra Piotrowska.
Ćwiczenialogopedyczne. Prawidłowa wymowa jest bardzo ważna. Wpływa nie tylko na efektywność komunikacji, ale i na umiejętności czytania, pisania i wiele innych. Im wcześniej zaczniemy pracować z dzieckiem nad prawidłową realizacją głosek, tym szybsze osiągniemy efekty. Pamiętajmy jednak o tym, żeby nie ćwiczyć na własną
Bunt i agresja u 9-latka. Nasz syn skończył właśnie 8 lat, od paru miesięcy zachowuje się bardzo agresywnie, na jakiekolwiek "nie" ze strony mojej czy męża reaguje krzykiem, płaczem i agresją. Gdy wszystko jest po jego myśli, czyli np. może oglądać film, grać na konsoli, wychodzimy do kina, spacery, wycieczki jest świetnym
10latek ok 10 godzin; Mimo to wielu rodziców nie dostrzega w tym źródła problemu. Zaburzenia snu to nie tylko problemy ze wstawaniem po przespanej nocy. Pociąga to za sobą całą serię konsekwencji. Gorsze skupienie, gorsze przyswajanie wiedzy, zdenerwowanie. Brak snu może prowadzić w dłuższym czasie do depresji.
6latek. mam duże kłopoty z moim 6 letnim synkiem. Jest bardzo mądrym dzieckiem i szybko łapie różne słowa które mówią starsi np. rodzice i znajomi. Często przeklina nieświadomie, bo nie zna znaczenia słowa, jest niegrzeczny, nie słucha mnie i męża jak ja mu mówię, że go dam do kąta to mi odpowiada no i dobrze i będę stał
H7Fh. Co robić, gdy dziecko nie słucha? To pytanie często pojawia się na forach rodzicielskich. Aby otrzymać na nie odpowiedź, warto wyjść od pytania: co rozumiem przez stwierdzenie “słuchać kogoś”? Czy ja zawsze słucham innych? Dziecko nie słucha, znaczy nie jest posłuszne Rodzicielstwo to niesamowite doświadczenie, które każdego dnia może nas uczyć czegoś nowego nie tylko o dzieciach, ale przede wszystkim – o nas samych. Napotykając trudności w relacji z dzieckiem warto znaleźć czas na to, aby zastanowić się, na czym ta trudność tak naprawdę polega. Jest to szczególne wyzwanie w sytuacji, gdy wydaje nam się, że dziecko “robi wszystko na przekór”, postępuje wbrew temu, co “uzgodniliśmy” lub czego zakazaliśmy. Będąc rodzicem łatwo jest dojść do wniosku, że nasze słowo powinno być ostateczne i jest jedynym wyznacznikiem tego, jak dziecko powinno postępować. Przecież to oczywiste, że w porannym harmiderze nie ma czasu na rozmowy z dzieckiem o tym, dlaczego letnia sukienka nie jest odpowiednia na mróz, zakaz wybiegania na ulicę jest niepodważalny, zaglądanie do szafek w gościnie jest niezgodne z zasadami dobrego wychowania. Łatwo też stracić cierpliwość, gdy po raz piąty upominamy dziecko, by nie wchodziło do kałuży, a ono nic sobie z tego nie robiąc, ponownie do niej wbiega. W naszej kulturze panuje przekonanie, że rodzic jest “mądrzejszy” od dziecka, w związku z czym dziecko powinno się go bezwzględnie słuchać. Takie dziecko uznawane jest za “grzeczne” i “bezproblemowe”. Jeśli się bliżej przyjrzeć temu stwierdzeniu oznacza to, że dziecko grzeczne jest posłuszne i podporządkowane rodzicowi. Tutaj pojawia się pewna sprzeczność w oczekiwaniach rodziców względem dzieci. Wychowując dziecko do bezwzględnego posłuszeństwa, trudno w przyszłości oczekiwać od niego samodzielności i umiejętności podejmowania decyzji. Jeśli przez wszystkie lata to my decydowaliśmy, co jest dla niego dobre i złe, a indywidualne przekonania były przez nas akceptowane jedynie, jeśli były zgodne z naszymi, to skąd dziecko ma czerpać wiedzę na temat tego, jak stanowić o sobie samym? No dobrze, ale czy to oznacza, że w takim razie dzieci mają “robić, co chcą”? Czy przypadkiem nie powinny się one uczyć od maleńkości, że istnieją autorytety i zasady? Czy dziecko, które nie słucha, a rodzice to tolerują nie wyrośnie na roszczeniową osobę przekonaną o tym, że wszystko jej wolno? Kluczem do zrozumienia tej kwestii jest rozróżnienie słuchania od słuchania SIĘ, czyli posłuszeństwa. Dzieci mogą słyszeć, ale nie być posłuszne. Mogą też słyszeć nasz komunikat w sensie słownym, ale rozumieć go całkiem inaczej, niż tego oczekujemy. Zatem pytanie nie powinno brzmieć, jak dotrzeć do dziecka, które nie słucha, tylko jak zacząć mówić, aby dziecko nas słyszało. Drugim krokiem jest zrozumienie, dlaczego w danej kwestii jest dla nas tak istotne, aby dziecko było z nami zgodne. Małe dziecko, wielki charakter Małe dzieci w wielu kwestiach wiedzą, co dla nich dobre. Przychodzimy na świat z ograniczoną, ale skuteczną umiejętnością komunikowania swoich potrzeb. Noworodek płacze, gdy jest głodny, jest mu zimno lub gorąco, odczuwa ból lub potrzebę bliskości. W miarę upływu miesięcy wachlarz potrzeb małego dziecka się zwiększa, podobnie jak i umiejętność ich sygnalizowania. Kilkumiesięczne dzieci doświadczają trudnych emocji, takich jak frustracja, gdy np. jeszcze nie potrafią się sprawnie przemieszczać, a zabawka wciąż wymyka im się z rąk. To w tym okresie zaczynają uczyć się, jak sobie radzić z pierwszymi niepowodzeniami. Gdy mają kilkanaście miesięcy, ich świat w porównaniu do pierwszych tygodni życia, jest znacznie szerszy. Podobnie ze światem emocjonalnym. Zdolność przetwarzania informacji i swoich uczuć, jest jednak nadal bardzo nierozwinięta. To bardzo trudny czas dla dzieci, a przez to także ich rodziców. Nagle pojawia się w rodzicach przekonanie, że ich”dwulatek nie słucha, co się do niego mówi”. Niekiedy zaczynają ulegać pokusie, aby mówić do niego głośniej i wyraźniej, szczególnie, jeśli kwestia dotyczy czegoś “oczywistego”. Tymczasem dla dzieci mało rzeczy jest oczywistych. Z ich perspektywy świat jest miejscem nieustannego eksperymentowania: począwszy od przelewania wody z kubeczka do kubeczka, na sprawdzaniu, jak ich zachowanie wpływa na innych. Absolutnie nie wynika to z “wrodzonej złośliwości” dzieci. Takie ich postrzeganie związane jest z rzutowaniem “dorosłych” cech na kształtującą się osobowość dziecka. Małe dzieci, wbrew opinii popularnej jeszcze w poprzednim pokoleniu, nie potrafią “manipulować”. Aby manipulować innymi, należy posiadać bardzo złożoną wiedzę na temat emocji, rozumieć ciągi przyczynowo skutkowe w zachowaniach różnych osób, biorąc pod uwagę ich predyspozycje i indywidualne cechy. Dzieci nie potrafią sobie jeszcze radzić z własnymi emocjami, zatem na pewno nie potrafią zarządzać emocjami innych. To, że rodzice mogą odczuwać złość pod wpływem zachowania dziecka jest rzeczą naturalną, ale nie jest związane z samym dzieckiem. Mając w pamięci myśl, że małe dzieci wiedzą, co dla nich dobre, warto im zaufać. Oznacza to, że gdy zdarza się sytuacja, w której nasze dziecko postępuje inaczej, niż tego byśmy chcieli, musimy zastanowić się, czemu tak się dzieje. Wymaga to rozpatrzenia zarówno stanu emocjonalnego dziecka, jak i fizycznego. Dobrze jednak zacząć od siebie. Jeśli nasza złość wynika z faktu, że dziecko nie posłuchało tego, co do niego mówimy, warto szczerze odpowiedzieć sobie na poniższe pytania: Dlaczego zależy mi, aby dziecko mnie posłuchało? Dlaczego postępowanie w ten sposób, o który go proszę, jest dla mnie ważne? Co może się stać, jeśli dziecko postąpi w inny sposób? Czy na pewno mój komunikat jest zrozumiały z perspektywy małego dziecka? Będąc ze sobą szczerymi, możemy dojść do wniosku, że przestrzeganie tego, co mówimy, jest dla nas istotne z zaskakujących powodów. Być może wymagamy posłuszeństwa od dziecka, bo istotne jest dla nas, co pomyślą sobie o nas inni, albo sami byliśmy tak wychowywani (chociaż po zastanowieniu nie ma to większego uzasadnienia). Być może okaże się, że problemem jest tak naprawdę nasze zmęczenie. W wielu przypadkach może okazać się, że po prostu obawiamy się o bezpieczeństwo dziecka. W takim wypadku, bardzo istotne okaże się skupienie na samym komunikacie i stanie fizyczno-emocjonalnym malucha. Małe dziecko nie słucha, bo… Gdy jesteśmy zmęczeni po ciężkim dniu pracy, byle drobnostka potrafi wyprowadzić nas z równowagi. Podobnie jest z małymi dziećmi. Jeśli dziecko niechętnie z nami “współpracuje”, można przyjrzeć się jego codzienności. Być może doświadcza zbyt dużej lub zbyt małej ilości bodźców (jest przestymulowane lub znudzone) i jego opór wynika z potrzeby odpoczynku lub przeciwnie – dostarczenia sobie nowych wrażeń. Warto wiedzieć, że wyrażanie siebie (odbierane często jako przeciwstawianie się woli rodziców) jest także naturalnym etapem rozwojowym w wieku 2 i 3 lat. Dzieci w tym okresie mają duże poczucie autonomii i zaczynają postrzegać siebie jako osobną jednostkę. Nakazy i zakazy są przez nich postrzegane jako próba złamania tej “nowonabytej” autonomii i naturalną potrzebą jest nie poddawanie się im. Dlatego tak często rodzice malucha w tym okresie skarżą się, że 2 lub 3-latek nie słucha. Podobnie dzieje się później, w wieku kilkunastu lat – ten okres z pewnością łatwiej wydobyć z własnej pamięci i zastanowić się nad sytuacjami, w których przeciwstawialiśmy się własnym rodzicom. Starsze dzieci to małe dzieci, tylko kilka lat później Praca nad własnym rozumieniem potrzeb dziecka i swoich od najwcześniejszych lat pociechy, będzie procentować w przyszłości. To, w jaki sposób będziemy sobie radzić z przejawami autonomii naszego dziecka i jak będziemy stawiać mu granice, znacząco zaważy na jego późniejszej samodzielności, ale także zaufaniu do nas. Bezdyskusyjne wymuszanie posłuszeństwa może doprowadzić co prawda do wygodnej (na pewien czas) uległości dziecka, które będzie “się słuchać”, ale może powodować stopniowy brak utraty zaufania do nas. Może też doprowadzić do sytuacji, w której starsze dziecko będzie łatwo ulegało woli innych osób i będzie miało problem z rozumieniem własnych potrzeb. Może też być przeciwnie – dziecko w wieku kilkunastu lat i starsze będzie wymuszało na innych stosowanie się do jego zdania tak, jak zna to z domu. Jak mówić, by dziecko nas słuchało? Zastanawialiście się kiedyś, ile razy dziennie mówicie dziecku “nie”? Dzieci po pewnym czasie przestają zwracać uwagę na tego typu komunikaty, ponieważ nic za nimi nie idzie – “nie bo nie” to stwierdzenie, które źle wpływa na każdą relację. Chcąc, aby dziecko zaprzestało jakiegoś zachowania, warto zaproponować mu inne i/lub wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje. Czasami wystarczy niewielka zmiana sposobu komunikacji, by dziecko nie tylko posłuchało, ale też właściwie zrozumiało nasze intencje. Jak inaczej wyrazić zakazy? Nie wchodź do tej kałuży! – Widzę, że chcesz się pobawić w kałuży. Zrobimy to potem, jak założysz kalosze. Teraz możemy… Nie skacz po kanapie! – Kanapa nie służy do skakania, ale do siedzenia. Chodź, poskaczemy na macie/trampolinie. Zostaw ten nóż, bo się skaleczysz! – Nożem kroimy jedzenie w kuchni. Czy chcesz mi pomóc robić sałatkę? Przestań bałaganić! – Chciałabym, byś posprzątał zabawki, bo nie mam jak poodkurzać. Potem rozłożymy je znowu. Nie ciągnij siostry za włosy! – Puść warkocz siostry. Gdy ciągniesz ją w ten sposób, to boli. Za 10 minut ma tu być posprzątane! – Chcesz, bym pomogła Ci tu posprzątać? Nie ma bajek, bo ja tak powiedziałam! – Teraz jest pora kolacji, a nie oglądania bajek. Dlatego idziemy się umyć. Mówiłem sto razy, byś nie brał kubków ze stołu! Oparzysz się! – Kubki są gorące. Jeśli chcesz sprawdzić, jak pachnie kawa mamy, pokażę Ci, jak przestygnie. Ten sposób komunikacji jest asertywnym sposobem stawiania granic dziecku, a jednocześnie z zaufaniem i szacunkiem podchodzi do jego potrzeb. Pytania i odpowiedzi Co zrobić, gdy dziecko nie słucha poleceń nauczyciela? Przede wszystkim należy zastanowić się, z czego wynika ten stan. Brak umiejętności skupienia, nie stosowanie się do poleceń nauczyciela, brak zainteresowania tematem zajęć to często wynik niezaspokojonych potrzeb dziecka. Jeśli dziecko jest głodne, niewyspane, zmęczone, a w skrajnych przypadkach chore, będzie mieć problem ze współpracą w klasie. Stres, jakiemu poddawane jest dziecko (np. ze względu na sytuację rodzinną), także odbija się na motywacji do nauki. Jeśli docierają do nas sygnały, że dziecko nie uczestniczy w lekcji, sprawdźmy, czy sytuacja ma miejsce w przypadku jednego przedmiotu, czy wszystkich. Jeśli jest to jeden przedmiot, być może problem wynika z zaległości dziecka lub trudności w przyswojeniu danego materiału. Jeśli problemem są lekcje poranne, być może trzeba zastanowić się nad higieną snu dziecka i rozważyć wcześniejsze chodzenie do łóżka. Warto sprawdzić też, czy dziecko zjada obfite i odżywcze śniadanie. Niektóre dzieci mają wyjątkowo rozwiniętą potrzebę ruchu i gdy nie jest ona zaspokojona (nie są “wybiegane”), usiedzenie w jednym miejscu przez czas trwania lekcji jest bardzo trudne. W takim przypadku sprawdzi się zorganizowanie zajęć pozalekcyjnych zgodnie z potrzebami dziecka. We wszystkich jednak przypadkach najważniejsze jest wyjście od dziecka: zastanowienie się, jakich braków może doświadczać, co sprawia mu trudności i w jaki sposób możemy mu pomóc. Źródła: "Dziecko z bliska. Zbuduj szczęśliwą relację" Agnieszka Stein, rok wydania 2012, wydawnictwo: Mamania
21 czerwca 2020 in Blog o edukacji Rodzice! Kontrola szkodzi nastolatkom 1024 681 Krajowy Fundusz na rzecz Dzieci 21 czerwca 2020 12 maja 2021 Rodzice nastolatka powinni dawać mu coraz więcej swobody, bo wówczas młody człowiek buduje swoją niezależność. Najnowsza publikacja wyników z wieloletniego badania niemal dwóch setek młodych Amerykanów pokazuje, jak łatwo zaburzyć rozwój nastolatka nadopiekuńczością. Kilka dni temu na łamach „Child Development” badacze z Uniwersytetu Wirginii opublikowali pracę opartą na analizie 184 przypadków prowadzonej w ciągu wielu lat. Ankiety na temat relacji z rodzicami i rówieśnikami naukowcy zaczęli zbierać od grupy młodzieży w wieku 13 lat. Badania nad ich rozwojem, postępami w nauce i nawiązywaniem relacji z ludźmi (w tym – związków z druga osobą) trwały aż do 32. roku ich życia. Rodzice troszczą się i szkodzą Wyniki są jednoznaczne: nastolatki, których rodzice skrupulatnie kontrolowali, wyrośli na dorosłych z problemami w szkole i w relacjach z innymi ludźmi. Osoby ściśle kontrolowane przez rodziców w czasie dojrzewania miały mniejsze szanse na stworzenie udanego związku do 32. roku życia, a te związki, które powstały, były mniej trwałe. Jako 15- i 16-latki byli mniej dojrzali od rówieśników, mniej samodzielni i mniej przez tychże rówieśników lubiani. – Rodzice, nauczyciele i terapeuci powinni być świadomi, że rodzicielskie próby kontrolowania młodzieży mogą w efekcie hamować ich rozwój – ostrzega dr Emily Loeb, główna autorka pracy. – Taki styl rodzicielstwa może łatwo doprowadzić do trwałych szkód, bo zakłóca kluczowe dla nastolatka procesy rozwijania własnej autonomii. Badacze ostrzegają: postawy rodziców zwykle wynikają z troski o dobro i rozwój młodego człowieka. Ale ograniczanie nastolatkowi autonomii prowadzi do szkód, które trudno potem naprawić. Wcześniejsze badania tego rodzaju nadopiekuńczości w relacjach z dorastającymi dziećmi ujawniły, że stosowane przez rodziców techniki bywają bardzo toksyczne. Rodzice często sięgają po rozpaczliwe formy manipulacji. Próbują kontrolować „wymykające się z rąk” dorastające dziecko. Często wywołują w nastolatkach poczucie winy, ogłaszają „wygaśnięcie” uczuć rodzicielskich, złoszczą się i histeryzują. Tak wychowywane nastolatki zwykle opuszczają się w nauce. Mają w dodatku niską samoocenę i rzeczywiście trudno im budować własną niezależność. Badana grupa potwierdziła znane z literatury ustalenia. Nastolatki skarżące się naukowcom na nadopiekuńczych rodziców miały gorsze stopnie i wcześniej kończyły edukację niż rówieśnicy. Przeczytaj więcej w oryginalnej pracy:
Powtarzam jej po raz kolejny. Proszę po raz kolejny. Po raz kolejny moje prośby i ostrzeżenia wlatują jednym uchem, a wylatują drugim. To szalenie frustrujące. Oczekujemy bowiem, że nasze dzieci będą nas słuchać i wykonywać polecenia. Od razu. Bo niby czemu nie? W końcu dziecko to mały dorosły. Ma taki sam mózg i myśli tak samo. Tylko trochę wolniej. Ale spokojnie – trochę konsekwencji, trochę gadania i zacznie w końcu robić co mu każemy. A gdybym Wam powiedziała, że dzieci wcale nie myślą jak mini-dorośli? Wyobraźcie sobie doświadczenie w którym udział biorą dzieci 8- i 3,5-letnie [1]. Dzieciaki spędzane są do laboratorium gdzie mają zagrać w grę komputerową, która ma dwóch bohaterów: Blue z bajki Śladami Blue i SpongeBoba. Dzieci są informowane, że SpongeBob lubi arbuza, a Blue nie lubi zabawki-sprężynki. Zaczyna się eksperyment. Dziecko siada przed ekranem komputera na którym wyświetla się plansza z jednym z bohaterów, a chwilę po niej kolejna na której jest jeden z wymienionych wyżej przedmiotów i dodatkowo dwie buźki – jedna uśmiechnięta, druga smutna. Zasady są banalne. Dzieci mają nacisnąć uśmiechniętą buźkę jeżeli na ekranie wyświetli się plansza ze SpongBobem, a zaraz po niej plansza z arbuzem (którego jak wiemy SpongeBob uwielbia). Jeżeli wyświetli się sekwencja: Blue-sprężynka, SpongeBob-sprężynka albo Blue-arbuz mają nacisnąć smutną buźkę. Proste? Proste! Ale tylko dla dzieci 8-letnich. Specjalna aparatura monitorująca dzieci w trakcie grania pokazała bowiem, że pojawienie się na ekranie arbuza było dla dzieci 3-letnich równoznaczne ze spowolnieniem czasu reakcji i dużym wysiłkiem intelektualnym. Wiedziały bowiem, że arbuz może oznaczać, że trzeba nacisnąć uśmiechniętą buźkę, ale nie były tego pewne bo musiały myślami wrócić do postaci, którą widziały ledwie sekundę temu. Dzieci 8-letnie myślały inaczej – już samo pojawienie się na ekranie SpongeBoba alarmowało ich umysł myślą: „oho SpongeBob – muszę być czujny bo jak będzie arbuz to dajemy uśmiech”. Innymi słowy 3-latek (a co dopiero młodszy berbeć) myśli inaczej niż dorośli zakładają – nie wybiega on bowiem myślami w przyszłość, ale też nie jest w pełni osadzony w teraźniejszości. Zamiast tego w razie potrzeby przywołuje przeszłość. Dobra, wiem to brzmi tak wzniośle, że nie do końca rozumiecie jakie to ma przełożenie na codzienne życie rodzica? Ano takie, że jak twierdzą sami autorzy badania – oczekiwanie od 3,5-latka dziecka, że zrobi coś co wymaga od niego przygotowania czy przewidywania na przyszłość raczej nie będzie efektywne. I to niezależnie od tego ile razy mu to będziemy powtarzać. Bardziej życiowy przykład? Proszę bardzo. Zima nadchodzi. Czapki na głowy naszych pociech trzeba będzie nałożyć. Ile razy staliście bezradnie pod drzwiami powtarzając maluchowi jak katarynka, że ma ubrać czapkę bo na dworze mróz i bez czapki nie wyjdziecie? Wściekacie się bo przecież z dobroci serca mówicie mu, że zaraz będzie zimno więc oczekujecie, że pomyśli no dobra matka mówi, że jest ziąb to przywdzieję tę czapę teraz i na dworze będzie mi ciepło. Niestety badania pokazują, że małe dziecko tak nie myśli. Koduje co prawda to co mu mówicie, ale w tej chwili jest mu przecież ciepło. Jak wyjdzie na dwór i zmarzną mu uszy to przypomni sobie „aa matka mówiła, że jak jest zimno to czapka pomaga – daj tę czapę matko!”. Można w zasadzie pokusić się o uproszczenie wniosków do – dziecko uczy się przez doświadczenie. Odkrywcze, czyż nie? Nie zmienia to faktu, że wynik taki otwiera oczy i ułatwia życie rodzica. Bo po pierwsze – mamy świadomość, że nawet kiedy wydaje się, że wydawanie dziecku poleceń jest jak rzucanie grochem o ścianę – to teraz wiemy, że wcale tak nie jest. Dziecko nas słucha i choć nie zawsze reaguje od razu to jednak zawsze chomikuje sobie to co mówimy w swojej mózgowej spiżarni w szufladzie „do wykorzystania na przyszłość”. Po drugie mamy dowód, że czasem zamiast uparcie stać na straży swej rodzicielskiej konsekwencji i autorytetu, warto zwyczajnie… ustąpić. Przecież jak maluch wyjdzie na chwilę bez tej czapki to nie padnie na progu trupem z zimna. A my przy okazji oszczędzimy nie tylko swoje struny głosowe, ale i czas, który normalnie poświęcilibyśmy na spieranie się z kilkulatkiem pod drzwiami. Małe dzieci myślą bowiem inaczej niż my. Nie warto zatem dziecku truć nad uchem i pińset razy powtarzać to samo polecenie. Zwłaszcza, że takie powtarzanie męczy nie tylko dziecko ale i rodzica, który często sfrustrowany podsumowuje swe dotychczasowe ględzenie tekstem: „no ile jeszcze razy mam Ci powtarzać”. To niebezpieczne bo dzieci myślą co prawda inaczej, ale też myślą logicznie i jeszcze Wam gotowe odpowiedzieć: „Jeszcze 3 razy mamo” I zostaniecie z rozdziawioną paszczą. Jak ja parę tygodni temu. Zdjęcie dzięki uprzejmości i talentowi Happy Photos. Może Cię także zainteresować: 1. Windows nie był pierwszy. Błędy w systemie operacyjnym małych dzieci. 2. Miliard w rozumie – matka wie najlepiej.